sobota, 31 sierpnia 2013

Moja zabawa z siemieniem lnianym

Siemię lniane jest uważane za jedno z najbardziej popularnych środków medycyny naturalnej, ze względu na duże możliwości zastosowań. Dzieje się to za sprawą bogatej zawartości składników mineralnych i witamin, takich jak: 
  • wielonienasycone kwasy tłuszczowe z rodziny Omega 3 ( zawartość kwasów w nasionach lnu jest zbliżona do ich zawartości w rybach) – przeciwdziałają stanom zapalnym, spowalniają starzenie się komórek, wykazują działanie przeciwnowotworowe,
  • witamina E – popularnie nazywana witaminą młodości, często stosowana jako składnik kremów i odżywek do paznokci, będąca przeciwutleniaczem chroniącym komórki organizmu przez negatywnym działaniem wolnych rodników, wspomaga dostarczanie składników odżywczych do komórek,
  • cynk – bierze udział w metabolizmie komórkowym, przyśpiesza gojenie ran, znacznie poprawia kondycję skóry i włosów,
  • błonnik – posiada zdolność obniżania poziomu cholesterolu, obniża ciśnienie tętnicze krwi, usuwa z organizmu szkodliwe substancje, sprzyja rozwojowi korzystnych bakterii jelitowych, pomocny w dietach odchudzających
  • witamina B1 i B6 – umożliwiają magazynowanie energii, wspomagają prawidłowe funkcjonowanie układu nerwowego, zwiększają odporność, łagodzą negatywne skutki leków, zapobiegają tworzeniu się kamieni nerkowych
  • kwas foliowy – reguluje wzrost i funkcjonowanie komórek, poprawia samopoczucie, zapobiega uszkodzeniom w łonie matki
  • magnez, wapń, żelazo
  • fitosteryny i flawonoidy – działają ochronnie na serce, zapobiegają zaćmie, miażdżycy, udarowi mózgu, obniżają wysokie ciśnienie krwi
  • fitoestrogeny – przeciwdziałają niektórym skutkom menopauzy oraz blokują receptory estrogenowe zmniejszając w ten sposób podatność na nowotwory (rak piersi, macicy, prostaty).


Trochę trwało zanim w końcu przekonałam się do siemienia. Co prawda już jakiś czas temu kupiłam sobie trzy 100 gramowe paczuszki tych ziarenek, ale dopiero teraz postanowiła w końcu się nim zając. Po pierwsze miałam mały dylemat jak zabrać się za konsumowanie tego tutaj, ponieważ jakoś nie uśmiechało mi się mielić ziarenek i dosypywać sobie do potraw tego powstałego "proszku". Sam oleisty smak ziarenek nie bardzo mi też odpowiadał. W końcu z pewną dozą nieufności dorzuciłam ich trochę do serka wiejskiego i dobrze się stało, bo okazało się, że ich smak w takiej kombinacji jest niewyczuwalny i je się je z przyjemnością ;-) 

Postanowiłam więc poeksperymentować dalej i dorzucam sobie jakoś po pół łyżeczki/łyżeczkę ziarenek do ryżu, do kaszy i do jogurtów - jest pysznie ;-) W najbliższym czasie zamierzam też poeksperymentować z maseczkami do twarzy z siemienia lnianego - bo sporo dobrego się o nich naczytałam. To samo zresztą dotyczy włosów - takie małe zadanie na wrzesień, żeby wypróbować wszystkie zastosowania tego ziarnkowego cuda ;-)

Tak pozytywnie na dzisiaj ;-)
Dzisiaj tak jak zapowiadali dzień niezbyt piękny, ale dzięki temu mogłam siedzieć w domu i doprowadzać moje meble do porządku przed ich wielkim powrotem do świeżo wymalowanego pokoju ;-) Przenoszę się tam już jutro i najbardziej cieszę się z perspektywy spania w moim własnym, prywatnym łóżku, bo przez ostatnie dni w pokoju gościnnym sypiało mi się naprawdę paskudnie. 


Trafił mi się też dzisiaj świetny obiad - brązowy ryż, kasza i pokrojone kawałki gotowanego kurczaka - mama się naprawdę spisała. Zresztą taki domowy obiad to dla mnie gwarancja, że nie zjadam właśnie jakiegoś sztucznego , nieświeżego jedzenia jak to czasami bywa gdy jem w restauracjach ;-) 

A takie pojemniczki wypełnione pysznościami planuję nosić do pracy/na zajęcia ;-) 

piątek, 30 sierpnia 2013

Piątkowe wydanie

Kolor moich włosów jest dzisiaj już nieco ciemniejszy - czyli jednak miałam rację ;-) Nieznośny zapach henny niestety nie wyparował, ale przyzwyczaiłam się do niego i w tej chwili już dość łatwo mi go zignorować. Jednak kolor na moich odrostach ( ok 2-3,5 cm) wyszedł nieco ciemniejszy i myślę, że za dwa , trzy tygodnie zastosuje tutaj metodę farbowania henna gloss o której sporo czytałam i myślę, że z każdym takim kolejnym zabiegiem odcień rudości na mojej głowie powinien się wyrównywać ;-)

yes!

Byłam dzisiaj na długim spacerze po lesie z moim psem - na razie odnotowałam tylko delikatne oznaki jesieni - leżące pod drzewami żołędzie i jedno drzewo z przepięknie czerwonymi liśćmi. W dodatku słońce u mnie świeciło dzisiaj naprawdę mocno i myślę, że miała szczęście, że chyba udało mi się złapać ostatni z piękniejszych dni lata ;-)



W fitness clubie do którego chodziłam całe lato pojawił się już plan zajęć na rok szkolny. Szczerze mówiąc liczyłam bardzo na to, że zostanie dołożona do rozkładu joga, ale niestety nic z tego i będę musiała poszukać jej w jakimś innym miejscu. Uległy też zmianie zajęcia ze stepu i została zlikwidowana grupa średnio-zaawansowana - nie mogę tego odżałować, bo teraz na zajęciach jest o wiele wolniejsze tempo i bardziej stonowane układy. A jak tak lubiłam ten szaleńczy piątkowy pęd! Ale widziałam, że jakieś trzy ulice ode mnie powstaje nowe centrum fitnessu - jestem ciekawa kiedy będzie w końcu ukończona budowa i kiedy otwarciem, świetnie byłoby móc chodzić na zajęcia tak blisko domu ;-)



W sklepach pojawił się dzisiaj drugi numer Women's Health - oczywiście (jako, że pierwszy numer bardzo mi się podobał i był całkiem ciekawą lekturą) pobiegłam zaraz do pobliskiego sklepu go zakupić. Jutro podobno szykuje się dość deszczowy i nieciekawy dzień więc będę mogła sobie usiąść z kubkiem zielonej herbatki i poczytać co tam nowego ;-)

Czytacie? ;-)


czwartek, 29 sierpnia 2013

Kobieta z kolorem

Od jakiegoś czasu nosiłam się z zamiarem zmiany koloru włosów za pomocą henny - i dzisiaj właśnie ten dzień nadszedł. Nie spodziewałam się, że będzie to aż tak długa zabawa i stanowczo zarezerwowałam sobie za mało czasu i potem się dziwiłam, że to wszystko ( przygotowanie henny, nałożenie jej dokładnie na włosy itp.) tak strasznie długo trwa. Jako, że w dodatku dzisiaj był to mój pierwszy raz z henną to byłam też nieźle zestresowana jak to wyjdzie, czy dobrze nałożę, czy moje włosy zaakceptują tą nową dla nich metodę koloryzacji ;-)

Wybrałam oczywiście polecaną przez wszystkich hennę khadi ;-)


Producent na opakowaniu obiecał mi uzyskanie koloru kasztanowo-miedzianego - na moich włosach wyszedł zdecydowanie kolor bardziej rudawo-miedziany, co bardzo mi odpowiada bo kolor jest prześliczny. Być może w ciągu kilku dni jeszcze trochę ściemnieje i jednak postanowi dostosować się do opisu z pudełka ;-)

Ogólnie jestem zadowolona ( nawet bardzo zadowolona) z tego co mam teraz na głowie ;-)
A i kondycja włosów jakby lepsza ;-)

To co zdecydowanie mi się jednak nie podobało jeśli chodzi o farbowanie henną to jej zapach - mocno ziołowy, trochę przypomina mi też zapach mokrego siana i do tej pory mam otwarte okno w łazience, mam nadzieję, że jutro już nie będę tego czuła. Wiem, że muszę odczekać też około 48 godzin bez mycia włosów, ale naprawdę już nie mogę się doczekać soboty/niedzieli kiedy to będę mogła się i z włosów pozbyć tego zapachu ( chyba, że przez noc sam wyparuje - byłoby naprawdę fajnie) .



Jeśli chodzi o dzisiejszy ruch to byłam na zajęciach z ABT , które dość mocno dały mi w kość, ale jestem pewna, że mi się ciało potem za mój wysiłek odwdzięczy ;-) Miałam też dzisiaj straszną ochotę na coś słodkiego i kupiłam sobie gorzką czekoladę Wawel (ok 90% masy kakaowej) i już po jednej linijce czułam, że wystarczy mi na dzisiaj. Naczytałam się też samych dobrych rzeczy o gorzkiej czekoladzie tak więc myślę, że taka słodkość mi nie zaszkodzi ;-)


Pycha ;-)


środa, 28 sierpnia 2013

do it because it's fun

Uff, dzisiaj bawiłam się na zajęciach z shape i ze stepu. O ile jeszcze na tych pierwszych zajęciach nie spociłam się nawet za bardzo to step dał mi już mocno popalić. Myślę jednak, że na shape muszę chodzić nieco częściej, ponieważ wykorzystujemy tam hantelki i mam nadzieję, że ćwiczenia z obciążeniem pomogą mi wzmocnić moje ręce i ramiona - to jest coś co marzy mi się już od dawna.

Póki co ja ćwiczę z 1 kg hantelkami ;-)


Jak już wspomniałam na stepie wypociłam się za wszystkie czasy. Szczerze mówiąc układ nie był zbyt skomplikowany, ale za to stopniowo podwyższałyśmy sobie stepy i ostatnie dwa razy układ wykonywałyśmy na poziomie 3 stepu. Robiłam to pierwszy raz w ten sposób, więc byłam nieco zaskoczona ( pozytywnie na szczęście ) - oczywiście wraz z wysokością stepu wzrasta też liczba spalonych kalorii - w końcu musiałam się tam wdrapać ;-) A i myślę, że nogi i pupa do tego mogą się rzeźbić całkiem ładnie - a bardzo mi zależy na takim efekcie ;-) Zresztą same układy na stepie sprawiają mi niesamowitą frajdę i przyjemność i uwielbiam to robić.

Byłam zdecydowania bardziej mokra od tych dziewczyn, ale roześmiana jak one ;-)

Na dworze jest już u mnie zdecydowanie chłodniej i teraz muszę pamiętać o tym by zabierać ze sobą jakiś ciepły sweterek - bo wyjechałam dzisiaj około południa rowerem z domu ubrana w typowo letnie rzeczy, a wracałam  ok 21:00 i strasznie zmarzłam :/ Troszkę żałuję też tego, że kończą nam się już powoli sezonowe owoce , które uwielbiam - a mrożone truskawki czy inne owoce z marketów to już jednak nie jest to samo. Pociesza mnie jednak myśl, że uwielbiane przeze mnie banany dostępne są przez cały rok ;-)

I borówki - nigdy nie mam ich dość ;-)
O i muszę się pochwalić, bo już prawie zapomniałam, że udało mi się dokonać naprawdę właściwego wyboru dotyczącego jedzenia ;-) Byłam strasznie głodna , bo akurat porą obiadową byłam na mieście, a w dodatku przechodziłam obok Mc'Donalda i uwierzcie mi, że naprawdę bardzo, ale to bardzo mocno miałam ochotę tam wejść i poprosić o jakiś zestaw powiększony, ale udało mi się powstrzymać i zamiast tego wstąpiłam do Picolo na spaghetti. Wiem, że może to nie wygląda na jakiś wielki wyczyn, ale dla mnie to znaczy bardzo dużo ;-) Dodam jeszcze, że w ramach przekąski podgryzam sobie surowej marchewki - i myślę, że fajnie by było gdyby to weszło mi w nawyk ;-)

Podobno surowa ma najwięcej witamin i jest najzdrowsza - i dobrze, bo tylko taką lubię ;-)

wtorek, 27 sierpnia 2013

You must'nt be afraid to dream a little bigger darling

I kolejne dwa tygodnie zleciały niesłychanie szybko. Mój pokój przechodzi generalny remont i myślę, że tak naprawdę gotowy będzie bym ponownie mogła w nim zamieszkać około 2-3 września. Nie obraziłabym się oczywiście, gdyby jednak udało mi się wrócić do niego nieco szybciej ;-)

A ponieważ moje ściany zyskają zielony kolor marzy mi się mnóstwo zielonych dodatków ;-)


Kupiłam sobie hennę do włosów Khadi kasztanowo-miedziany odcień, jutro jadę ją odebrać i najprawdopodobniej jutro też zaraz ją wypróbuję. Mam nadzieję, że kolor wyjdzie taki jaki sobie wyobraziłam i że nie będą to zmarnowane pieniądze. Kupiłam też sobie olejek rycynowy ( w pierwotnym zamierzeniu do włosów) i póki co stosuję go do olejowania twarzy - i powiem, że u mnie efekt jest naprawdę spektakularny - pozbyłam się jakiś 80-85 % wszystkich uporczywych białych wyprysków na brodzie z którymi walczyłam od dawna. Jestem naprawdę pod dużym wrażeniem - to najtańszy i najefektywniejszy "kosmetyk" jaki kiedykolwiek miałam ;-)




Zaopatrzyłam się też w siemie lniane ( akurat była jakaś promocja w Chacie Polskiej ) i w najbliższym czasie mam ochotę na kilka eksperymentów z maseczkami do włosów i do twarzy - mam nadzieję, że wystarczy mi czasu we wrześniu, żeby się w to pobawić i cóż, liczę, że efekt będzie spektakularny   ;-)



Jeśli chodzi o moją wagę - to cóż, ciągle jest w tym samym miejscu - ale mój brzuch jest płaski i robi się coraz bardziej twardy, moje ręce przestają być takie słabiutkie , a mój tyłek zaczyna wyglądać całkiem przyzwoicie ;-) Z wszystkich zajęć na które uczęszczam oczywiście najbardziej podoba mi się zumba ( i  są te też te zajęcia, z których wychodzę totalnie mokra ). Wpadłam też w piątek na shape , gdzie ćwiczyłyśmy z hantelkami i ze sztangami - było to dla mnie zupełnie nowe doświadczenie i bardzo mi się spodobało. W domu mam hantelki po 1,5 kg i mam zamiar przeszukać internet by znaleźć jakieś ćwiczenia wzmacniające i budujące mięśnie rąk - marzą mi się naprawdę silniejsze, jędrniejsze i mocniejsze ramiona niż te, które mam teraz ;-)

Szukam i szukam koszulki o takim kroju jak ta ;-)
A swoją drogą to u mnie już jesienny krajobraz - a ja kocham jesień - i już się nie mogę doczekać tych wszystkich pięknych, złotych liści. I kolorowych płaszczyków, lekkich szaliczków, tego, że w końcu będę miała ochotę usiąść z kubkiem gorącej czekolady/herbaty ( bo latem moje spożycie tych napojów jest znikome) i się relaksować ;-) A spacery po pobliskim lesie o takiej porze są magiczne i niezapomniane - to powietrze, które niesie zmianę - kocham ;-)


sobota, 17 sierpnia 2013

thanks, i workout

Wow, tydzień minął mi jak z bicza strzelił. Muszę się pochwalić, że przez cały tydzień gotowałam sobie zdrowe, szybkie obiadki i zajadałam się owocami ;-) Kupowałam sobie śliwki, malinki, banany i nie musiałam się już zastanawiać nad szybką przekąską. Koktajl bananowy zagościł też już chyba na stałe w moim menu ( mój przepis na wersję, która mi smakuje najbardziej: jeden banan, pół szklanki mleka, kropla aromatu waniliowego i szczypta cukru - wszystko to razem do blendera i gotowe ; ewentualnie w wersji na zimno dodawałam sobie jeszcze dwie łyżki lodów waniliowych/śmietankowych) i wiem, że na pewno spróbuję się pobawić w robienie koktajli z innymi owocami ;-) I może nawet zasmakują takie zdrowe, pyszne rzeczy reszcie mojej rodziny. Dorwałam też w końcu i kupiłam sobie masło orzechowe i dorzucam sobie je rano do owsianki - pychaaa!
W tym tygodniu miałam tylko jedną złą wiadomość - od wtorku mój fitness club przechodzi remont i zajęcia rozpoczynają się dopiero od poniedziałku, tak więc miałam kilkudniową przerwę od ćwiczeń - i naprawdę bardzo mi się to nie podobało. Przy okazji okazało się też, że jestem naprawdę beznadziejna w ćwiczeniach z kimś tam nagranymi , bo zwyczajnie nie potrafię ćwiczyć do telewizora czy do ekranu laptopa ;-(  Jedyne co to robiłam sobie brzuszki, takie jakich nauczyli mnie na zajęciach i nie mogę się już doczekać poniedziałku ( i zuuuuumby ) !
Dojrzałam też w końcu do tej decyzji i w najbliższym tygodniu wybieram się razem z moją siostrą do fryzjera - ona zamierza swoje włosy mocno skrócić, a ja zamierzam podciąć sobie moje zniszczone końcówki. Na szczęście odkąd stosuję wcierkę Jantar włosy dostały naprawdę niezłego kopa i zaczęły rosnąc co widać bardzo ładnie na coraz większym odroście. Wydaje mi się, że akurat mi Jantar trochę przyciemnia moje włosy, nie przeszkadza mi to wcale, jednak to coś nowego ( bo zazwyczaj moje włosy jednak się rozjaśniały ) . Jestem też coraz bliższa zakupieniu henny i zmiany koloru włosów, chce by nowy kolor był jak najbardziej zbliżony do mojego naturalnego odcienia - chyba nie mam ochoty już szaleć z czerwieniami ;-) Myślę, że wrzesień będę już witała w tym nowym kolorze ;-)


niedziela, 11 sierpnia 2013

because it's fun

W końcu dzisiaj udało mi się za to zabrać i się zmierzyłam - bo skoro nie widać efektów w spadającej wadze, a jednak jestem chudsza to trzeba to jakoś sprawdzić. Postanowiłam, że będę powtarzać ten zabieg co dwa tygodnie w niedzielę, tak będzie najwygodniej ;-) A dzisiejszy pomiar:
biodra: 96
pępek: 90 
talia: 78
biust: 97
tyłek: 99
udo ( w najgrubszym miejscu) : 61
Powiem wam, że naprawdę nie jest źle. To określenie "pępek" to był pomiar tam gdzie brzuch jest największy. Chciałabym jeszcze zgubić parę centymetrów właśnie tam i w udach. Co do tyłka - nie wiem jak to określać, bo on po ćwiczeniach jest zwyczajnie podniesiony i jędrniejszy i myślę, że jestem całkiem z niego zadowolona ;-)
W tym tygodniu moja rodzina wyjechała sobie na wakacje więc jestem odpowiedzialna sama za moje posiłki, więc mam zamiar pobawić się w odstawienie sobie przez ten tydzień ziemniaków, które nieomal są u nas na obiad codziennie. Mam w zamrażalce zapas domowych pierogów z serkiem i paluszków rybnych, więc myślę, że można z tego zrobić całkiem fajne obiady. Wystarczy zresztą, że ugotuję sobie ryż brązowy + trzy paluszki rybne i już gotowe ;-) Mam zamiar też sprawdzić czy uda mi się przygotować sobie jakieś pyszne koktajle owocowe ( widziałam mnóstwo inspiracji na tumblerze takich pyszności) i myślę, że zacznę od bananów, jako, że po lodówce poniewiera mi się cała ich kiść. 
Co do włosów, odkąd zaczęłam stosować regularnie wcierkę Jantara wydaje mi się , że dostały kopa i rosną jak głupie - w każdym razie odrost ma już dobre ponad 2 centymetry - bardzo mnie to cieszy rzecz jasna ;-) Co do balsamu odbudowującego to myślę, że też zaczyna działać, moje włosy wyglądają zdecydowanie o wiele lepiej i są zdecydowanie bardziej miękkie i nawet zaczęły błyszczeć ( myślę, że szampony bez silikonu i olejowanie się tutaj mi kłania). Cieszę się bardzo, że zaczęłam coś z nimi wreszcie robić.
Nie mogę się już doczekać jutrzejszych zajęć z zumby i pozytywnej dawki energii z nich płynącej. W piątek niestety mieliśmy zastępstwo z jakąś babką, która miała wszystkie układy strasznie wolne, próbowała nas uczyć kroków zanim włączyła muzykę i większość część zajęć poświeciła rozciąganiu się. Wybudziłam się za wszystkie czasy i nawet za bardzo się nie spociłam, co mi się już bardzo nie podobało, bo przyzwyczaiłam się, że po tych zajęciach wychodzę kapiąc potem i naprawdę to kocham ;-) 


środa, 7 sierpnia 2013

Nie dla Królewny pilates

Udało mi się w końcu dzisiaj spróbować zajęć z pilatesu i szczerze mówiąc jestem rozczarowana. Trochę w tym mojej winy, bo nie doczytałam o tych zajęciach, ale polegały one na całogodzinnym rozciąganiu i wymuszaniu ruchów ciała poprzez brzuch ( jakkolwiek dziwnie to brzmi) - w każdym razie strasznie przez tą godzinę byłam znudzona i nie wybieram się zdecydowanie więcej na te zajęcia. W dodatku mam jeszcze dość słabe ręce i niektóre z tych ćwiczeń wykonywało mi się naprawdę bardzo nieprzyjemnie, a dla mnie w fitnessie chodzi jednak o to, żeby z zajęć wyjść szczęśliwym i zadowolonym. Chyba jestem z tym, które potrzebują na zajęciach dużo ruchu, dużo energetycznej muzyki i dużo dynamiki ;-)
Dzisiaj miał też miejsce mały sierpniowy grzech, ponieważ wylądowałam z koleżanki w Mc'Donaldzie i zajadałam się tym niezdrowym jedzeniem - ale szczerze mówiąc raz w miesiącu tam trafić to nie jest nic wielkiego. Co więcej było miło, na pewno jedzonko zostało spalone na dzisiejszym stepie ( bo byłam cała mokra od potu) więc totalnie się tym nie przejmuje.
Zamówiłam też sobie na allegro kolejną odżywkę Jantar - tym razem ze starym składem, jako, że właśnie opinię są podzielone i jedni twierdzą, że ta z nowym nie jest tak dobra jak poprzednia wersja to sama chcę się o tym przekonać. Zaczęłam też używać tego balsamu odbudowującego na zniszczone końcówki włosów, bardzo jestem ciekawa czy będzie jakiś efekt widoczny po np. miesiącu stosowania - na razie powiem wam tyle, że moje włosy pachną bosko.
I jednak nie wybieram się w tym roku na wakacje ani w góry ani nad morze, stwierdziłam, że finansowo jednak nie dałabym rady wyjechać na takie wakacje na jakie bym chciała, a półśrodki mnie totalnie nie interesują. Za to może , jak dobrze to sobie rozplanuję, zrobię sobie jakiś wypad w ciepłe miejsce w grudniu ;-)

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

wake me up

Weekend jednak upłynął pod znakiem nadprogramowego jedzenia słodyczy, jako że dostałam jeszcze w ramach imienin ptasie mleczko i inne słodycze. Cóż, trudno. Dzisiaj wybieram się na zajęcia z płaskiego brzucha i na zumbę więc bez problemu ten nadprogramowy kilogram zgubię ;-)
Odebrałam też moją paczkę z kosmetykami i jestem bardzo zadowolona. Bałam się, że być może po drodze mogę zostać uszkodzone, bo nigdy nie wiadomo z tą pocztą polską, ale na szczęście stan okazał się idealny. Dostałam też próbkę serum na rozstępy i dwa gratisowe kremy - jeden przeciwzmarszczkowy ( to akurat będzie dla mamy) i jeden regenerujący do twarzy, który bardzo mi się przyda ;-)


Mam teraz naprawdę spory zapas kosmetyków do włosów - ostatnio a chacie polskiej znalazłam szampon, eliksir i olejek łopianowy z Green Pharmacy. W aptece też dokupiłam jeszcze maskę henna wax na zniszczone włosy.  Czuję się więc jakbym troszkę zwariowała na ich punkcie, ale to całkiem pozytywnie.
Uczę się też nowych rzeczy na temat mojej skóry - okazało się, że osoby, które intensywnie uprawiają sport, tak jak ja, muszą zadbać o częste złuszczanie naskórka i częste peelingi twarzy - tak więc też wprowadzam nowe zabawki i nowe nawyki do moich kosmetycznych rytuałów.
Pogoda jest u mnie rewelacyjna, myślę, że nawet się opaliłam. Za tydzień w dodatku jadę w końcu na jakieś wakacje poza domem - góry, albo morze, jeszcze do końca nie wiem. Szczerze mówiąc wolałabym jednak wybrać się w góry i cały tydzień zajmować się wspinaniem na szczyty, myślę, że byłoby to na pewno z pożytkiem dla mojego ciała. Ale to jeszcze jest całe siedem dni na decyzję i wszystko może się , jak doskonale wiecie, zmienić .
A jeszcze w tym tygodniu szykuje się remont mojego pokoju i przemalowanie go na piękny zielony kolor więc myślę, że te wakacje naprawdę układają się bardzo dobrze. Nie mogę się już doczekać , bo naprawdę uwielbiam zmiany i nowości ;-)

Moja obsesja ;-) I kolor ścian z którym będziemy się zegnać. Następna aktualizacja włosów we wrześniu ;-) 

czwartek, 1 sierpnia 2013

Witamy w drugim miesiącu gry

Nie mogę uwierzyć, że minął już miesiąc odkąd biegam do fitness clubu pięć dni w tygodniu. Jestem już niemal uzależniona od zajęć z zumby - ale tylko od tych z jedną, konkretną, wspaniałą instruktorką. Dzisiaj już wiem, że nawet jeśli w roku akademickim będę miała mało czasu to i tak przynajmniej te dwie godziny na zumbę muszę wykombinować. Te ćwiczenia dają mi rewelacyjną pewność siebie i za to je uwielbiam ;-)
Postanowiłam też zacząć się mierzyć - ponieważ moja waga stoi sobie w miejscu - a ja widzę jak zmienia się moje ciało - i sądzę, że w miejsce tłuszczu zwyczajnie wchodzą mi trochę mięśnie, które też swoje warzą, a jestem jednak wyraźnie szczuplejsza niż byłam na początku lipca. W każdym razie - pierwsze pomiary w poniedziałek.
W przyszłym tygodniu rozpoczynam też przemalowywanie mojego pokoju - moje ściany będą miały tym razem odcień zieleni - takiej delikatnej, łagodnej, uspokajającej. Myślę, że to naprawdę dobry pomysł.
Co do mojego jadłospisu - to stwierdziłam, że nie mam zamiaru stosować żadnej konkretnej diety - mam zamiar unikać fastfoodów ( co w lipcu mi się udało niemal w 99%, bo jednak jeden dzień miałam obiad w Mc'u) , czekolady mlecznej , pizzy i coli. A za to jem sobie rzodkiewki, kalarepy, zupy ( nie, nie takie chińskie, tylko prawdziwe)  owsiankę do której ostatecznie się przekonałam.
Nadal czekam na moją paczkę z yves rocher, ale mam przeczucie, że najwcześniej dostanę ją za tydzień ( albo jutro znajdę w skrzynce awizo, jako, że wyjeżdżam na cały dzień na wieś). Trochę szkoda, bo mam straszną ochotę już wypróbować nowe kosmetyki.
Z rzeczy strasznych to czeka mnie najpewniej wizyta u fryzjera i podcięcie końcówek - ale naprawdę, płakać mi się chce gdy tylko wyobrażę sobie nożyczki ścinające moje włosy więc jeszcze trochę to przykre wydarzenie poodkładam w czasie ( maksymalnie do końca sierpnia) .

Yeah ;-)